Dzienniki jawne cz.165

Ten miły i przyjemny komiks – czytać warto, czytać należy – przypomniał mi o najlepszym żarcie, jaki robiłem w dzieciństwie Tacie. Ponieważ po szpitalu chodził on przeważnie w białych sandałach bez skarpet, kilka razy podkradłem Mamie czerwony lakier do paznokci po to, żeby pomalować paznokieć dużego palca u stopy Tacie. Nie wierzę, że podczas tych machlojek się nie obudził, więc pewnie dawał się “wkręcić” dobrowolnie, w imię mojego dobrego humoru. Szkoda, że nigdy nie było mi dane zobaczyć reakcji współpracowników lub pacjentów.