Warszawa
ddnwierszem@gmail.com

Śmierć Nelsona Mandeli

Strona autorska.

Śmierć Nelsona Mandeli

czyli jak udajemy, że to nas obchodzi.

Nelson Mandela zmarł 5 grudnia. Od tego czasu wszystko, co tylko wzniosłe i istotne można było o nim napisać, zostało napisane. Dlatego w tym tekście nie zamierzam się skupiać na postaci, a raczej na reakcji mojego pokolenia, najlepiej widocznej — jak zwykle — w social media.

Otóż sama śmierć może nie być powodem do rozterek moich rówieśników. Dlaczego? Dlatego, że nie pamiętamy jego działań politycznych, znamy go pośrednio, bardziej jako legendę zaangażowaną w kampanie społeczne. Co pojawia się w portalach? Na przykład informacja, że wielu użytkowników Twittera nie wiem kim był/pomyliła go z Morganem Freemanem (który wcielił się w jego rolę w 2009 roku). Oczywiście, internet reaguje bardzo sprawnie, momentalnie powstaje tweet Morgana Freemana, w którym rzekomo przekonuje, że pogłoski o jego śmierci są mocno przesadzone (http://9gag.com/gag/aAYyR00). Wiecie, co jeszcze byłoby zabawne? Gdyby jakaś gwiazdka, która powszechnie uważana jest za idiotkę, pokazała, że tak jest w rzeczywistości. I tak słyszymy, że Paris Hilton pomyliła Nelsona Mandelę z Martinem Lutherem Kingiem. Boki zrywać.

Co jeszcze zwróciło moją uwagę? Porównanie śmierci Nelsona Mandeli ze zgonem Paula Walkera (gwiazdy Szybkich i Wściekłych), jakby to była dziwna gra o popularność (http://9gag.com/gag/aeNQz9B). Nie wątpię, że ludzi oceniać możemy po ich zasługach, jednak robienie z tego zawodów, jest niestosowne i źle świadczy jedynie o osobie, która takie zestawienia przygotowuje.

Na koniec galimatias związany z pogrzebem w Pretorii. Najpierw oburzenie Polaków, że na pogrzeb wybiera się jedynie Radosław Sikorski. Jest szefem dyplomacji — nie ma powodów, by wybierał się tam ktoś więcej. Potem oburzenie na premiera Czech, który przez pomyłkę publicznie powiedział, że nie chce lecieć na pogrzeb, bo to daleko, drogo (a płaci się z budżetu państwa), a do tego ma inne spotkanie zaplanowane. Jest jeszcze jedyna rzecz, która rzeczywiście mogłaby być śmieszna, gdyby nie to, że jest przerażająca. Otóż na pogrzebie znajdował się tłumacz języka migowego, który najwyraźniej ów języka nigdy nie poznał. Za to entuzjastycznie i energicznie machał rękami udając, że coś tam umie. Zabawne? Tak, zwłaszcza, że mężczyzna znajdował się pół metra od prezydenta Obamy, jednej z najpotężniejszych osób na świecie. Obroną na zarzuty samego oskarżonego była ciężka schizofrenia, oraz wizje aniołów (!) atakujących miejsce pogrzebu (http://www.youtube.com/watch?v=yw_8vpeMU7Y). Więc mamy brutalnego szaleńca obok liderów wolnego świata. Dobranoc.

&nbpsp;


Wpis pierwotnie ukazał się na: https://medium.com/@ddnnow

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *